wtorek, 26 lipca 2011

"Arytmia uczuć" D.Wellman J.L.Wiśniewski


„Bardzo często jestem samotny wyboru, ale nie czuje się opuszczony- to zasadnicza różnica”

Niby wszystko jak należy. Są pytania, są wyczerpujące odpowiedzi. I są małe niedociągnięcia. Małe, ale znaczące.

„Arytmia uczuć” to dialog między Dorotą Wellman a Januszem Leonem Wiśniewskim.
Dialog w którym najważniejszą rolę odgrywają odpowiedzi, gdyż jak dla mnie pytania nic tu ciekawego i nowatorskiego nie wnoszą. Po prostu są. Miałam niestety wrażenie chwilami, że są prowadzone wg określonego schematu. Pewne wypowiedzi były przerywane na zasadzie: wrócimy do tego później. No, ale po co, jeżeli ktoś właśnie się rozwija w danym temacie?.
Owszem p. Dorota wracała do pewnych wątków, ale odczuwałam, że p. Janusz mówi o tym samym, ale ubiera to w inne zdania, dublując pewne myśli. Gratulacje jednak za wielorakość podjętych tematów, osobistych jak i literackich.

Uważam więc, że postać p. Doroty jest tutaj tylko dla sprzedaży, gdyż to ja sama zadałabym bardziej trafne pytania w niektórych momentach.. Nie zmienia to faktu, że bardzo ją lubię i cenie. Tutaj jednak nie zabłysnęła.

Jeżeli chodzi o drugą stronę to jestem pobudzona intelektualnie. Autor wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zdaje sobie sprawę, że podjął się tematów, które jemu samemu pasowały, ale przynajmniej odpowiadał na nie dość wyczerpująco. Odkrył przed czytelnikiem nie tylko zakamarki swej przeszłości, ale również filozofię życia. Potrafił się przyznać do porażek jak i pochwalić sukcesami. I robił to w nie nachalny sposób. Chwilami dodawał jakieś dane statystyczne, ale na zasadzie „w między czasie”. Nie wyłapywałam takich smaczków, były one naturalne w jego wypowiedziach.
Styl p. Wiśniewskiego oczywiście mnie fascynuje i wciąga. Nie dało się oderwać od kolejnych odpowiedzi. Nie ma tu pauz. Pauza to koniec, kiedy następuje czas westchnienia, że nie ma nic dalej.

„Wydaje mi się, że te nieszczęśliwe miłości pamięta się bardziej niż te szczęśliwe. Miłość jest budowana na cierpieniu, co może wypływa z ludzkiej skłonności do masochistycznego rzucania się w takie trudne i bolesne związki. Gdybyśmy nie cierpieli, to może nie odczuwalibyśmy tego, że kochamy”

Na pewno sięgnę teraz po powieści cytowane w książce. Mam ochotę na więcej. Znalazłam tu wytłumaczenie wielu postaci, ich pierwowzory są teraz dla mnie dość realistyczne. A autor okazuje się takim samym człowiekiem jak my, z odrobinie większą inteligencją, która jednak nie eliminuje z jego życia błędów.

Wydawnictwo: G+J
Okładka: miękka (dobrej jakości)
Ocena: 4.5/6

Brak komentarzy: